1. Piórnik z surowej, brzozowej sklejki. Oszlifowany papierem ściernym, pozbawiony niebezpiecznych w późniejszym użytkowaniu drzazg, odpylony:
2. Zakasałam rękawy i potraktowałam go bejcą:
3. Następnie wydałam obiad dla korników, czego ślady widoczne są poniżej:
4. Pokryłam miejscowo patyną, naniosłam ślady upływu czasu i zużycia:
5. Zawerniksowałam i oto efekt końcowy:
W sumie miałam ten piórnik ze 20 razy w ręku. Postarzenie takiego przedmiotu wymaga wielu zabiegów i posiadania kilku środków chemicznych, od których może zakręcić się w głowie. Niezbędna jest także otwarta i dobrze wentylowana przestrzeń. Czasami wykorzystuję jeszcze inne zabiegi, których nie stosowałam w tym przypadku, a paleta wszelkich wgnieceń, otarć, śladów, pęknięć jest niewyczerpana. Sami widzicie, że nie jest to tak trudne, jak uciążliwe. Tym bardziej, że trzeba robić przerwy pomiędzy etapami na schnięcie i utrwalenie chemii. Wszystkie przedmioty zdobione tą techniką zabezpieczam werniksem, lakierem satynowym lub woskiem w zależności od zastosowania przedmiotu i zamierzonego efektu końcowego. Zależy mi na maksymalnym utrwaleniu "postarzeń", zachowaniu walorów estetycznych, zabezpieczeniem przedmiotu przed działaniem niekorzystnych czynników, ale przede wszystkim stawiam na wygodę i bezproblemowe użytkowanie moich przedmiotów przez długi czas.
Miłego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz